czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział trzeci

"Michał"

Nie byliśmy razem od dwóch tygodni i ból był jeszcze dość świeży. Dzwonił do mnie kilka razy, wypisywał SMSy , informując mnie, że mnie kocha i że już wszystko przemyślał.
Poczułam ukłucie w sercu. Ola widząc moje zakłopotanie odeszła z Maćkiem na drugi koniec podwórka, rodzice i Victor byli jeszcze w domu, zostałam z nim sama.
- Martha… - zaczął, ale przerwałam mu
- Ja nie wiem czy to jest odpowiedni moment na taką rozmowę.
- Ale jak nie teraz, to kiedy mam ci powiedzieć? – spytał
Nie byłam w stanie odpowiedzieć mu na to pytanie.
- No dobra, co chcesz?
- Chcę się wytłumaczyć.
- Tłumaczy się winny – zakpiłam
- Ale mnie naprawdę nic nie łączyło z tą dziewczyną – powiedział patrząc mi prosto w oczy
- To czemu się z nią kurwa obściskiwałeś?
- Naprawdę nie widziałaś kto to był? – spytał zaskoczony
- Nie, byłam zbyt zdenerwowana.
- To cię oświecę, jedna z twoich najlepszych przyjaciółek – Ashley.
- ASHLEY?! – krzyknęłam niedowierzając – nie, ona by czegoś takiego nie zrobiła.
- No to wytłumacz mi SMS, które do mnie wysyła, a no i to, że rzuciła mi się na szyję w kawiarni i zaczęła mnie całować, a no i to, że ciągle mnie zaczepiała?
Chłopak pokazał mi telefon, na którym były SMS od Ashley o różnej treści, między innymi „Czemu nie odpisujesz i nie odbierasz?”, co było dowodem, że chłopak nie chciał mieć z nią nic wspólnego.
- Teraz mi wierzysz? – zadał kolejne pytanie
- Michał… To dla mnie nie jest takie proste.
- Ale ja kocham tylko ciebie i tak było zawsze – wyznał
Spojrzeliśmy sobie w oczy, czułam, że mówi prawdę.
- Ja potrzebuję trochę czasu – dodałam rozbita
- Martha proszę, zmieniam numer, żeby Ashley się ode mnie odczepiła – odparł podając mi kartkę z numerem – możesz do mnie napisać kiedy tylko chcesz.
- Ale ja się przeprowadzam.
- Trudno, jakoś damy radę, przecież nie jedziesz na drugi koniec świata.
- No wła… - zaczęłam, ale mama podbiegła do mnie
- Kochanie, zmiana planów, nie jedziemy do Kanady, ale do USA do stanu Georgia.
- Super! – krzyknęłam, bo USA też było moim marzeniem.
- Do Stanów?! – wykrzyknął Michał
- No sam słyszałeś – odparłam, kiedy mam wsiadła do samochodu
- Ale myślałem, że zostajecie w Polsce.
- MARTHA, JEDZIEMY! – krzyknął ktoś z samochodu
- Muszę jechać, ale Michał, ja ciebie też nadal kocham, tylko to niemożliwe, będą nas dzielić tysiące kilometrów. Do zobaczenia. 

Już się odwracałam, żeby ukryć łzy, ale Michał złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, po czym namiętnie pocałował. Odwzajemniłam pocałunek i szybko pobiegłam do samochodu. Po drodze ponownie pożegnałam się z Maćkiem i Olką, która stała zapłakana. Wsiadłam do srebrnej toyoty, a brat ruszył za samochodem rodziców (Jechaliśmy na dwa samochody; toyotą brata i subaru rodziców). Byłam bardzo zdenerwowana na Ashley i gdybym nie wyjeżdżała, to bym jej przypierdoliła.

Po kilku godzinach drogi do portu i oczekiwaniu na statek, nasze samochodu zostały wprowadzone na  RO-RO*, a my zajęliśmy zarezerwowane miejsca. Rejs trwał strasznie długo, ale w końcu dopłynęliśmy do brzegu USA. Od pierwszych chwil było widać różnice pomiędzy tym państwem a Polską. Rodzice nieraz planowali powrót w rodzinne strony (są z NY), ale nigdy nie mieli okazji, a teraz będziemy mieszkać w Stanach Zjednoczonych, w stanie Georgia. Dobrze, że miałam opanowany angielski, rodzice uczyli mnie, żeby umiała się posługiwać polskim i angielskim na równym poziomie

- Mamo, a gdzie się dokładnie przeprowadzamy? – spytałam
- Do Decatur w okolice Atlanty.
- No to zaszalejemy – zaśmiałam się
- W nagrodę za wyniki w egzaminie i czerwony pasek dostaniesz własną kartę i będziesz mogła pójść na zakupy do Atlanty, Victor cię podrzuci bo akurat tam będzie jechać jak tylko przyjedziemy  – powiedział tata
- Jej! Dzięki tato! – krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję
- No koniec tych podziękowań, sprowadzają nasze samochody, więc pakujmy się do nich i jedźmy do naszego nowego domu.


Jechaliśmy przez kolejnych kilka godzin, a kiedy dojechaliśmy zaparło mi dech w piersiach. Zobaczyłam piękną willę z czerwonej kostki.
- To jest nasz dom? – spytałam zaskoczona
- Tak, podoba ci się? – spytała mama
- Czy mi się podoba, on jest obłędny.
- Tu masz swoje klucze, uważaj, alarm jest włączony. Stań przed bramą i naciśnij ten zielony guzik, a później ten czarny.

Zrobiłam tak jak kazał tata, alarm się wyłączył, a furtka uchyliła. Pchnęłam ją i weszłam na podwórko wyłożone kostką. Tata zaś otworzył swoim pilotem bramę i wjechał na podwórko. Zaparkował przed garażem, a Victor zostawił samochód na zewnątrz, bo zaraz po rozpakowaniu mieliśmy jechać do Atlanty.


__________________________________________________________
*RO-RO - typ statku towarowego, pasażersko-towarowego przystosowanego do przewożenia ładunków tocznych i pojazdów (samochodów osobowych, ciężarówek lub wagonów kolejowych). 

Jak się podoba kolejny rozdział? To ostatni w który, nie ma Justina ;) więc się nie martwcie, że miał być o nie ma :P
Bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem i proszę o kolejne. A może komuś się nie podoba? Jeżeli nie, t też piszcie, lubię być krytykowana, bo mogę poprawić błędy. Np. jest za mało opisów miejsca, a może za szybko się dzieje akcja?
Komentujcie :*
Pozdrawiam wszystkich czytelników ;)

1 komentarz:

  1. Postaram się dziś dodać, ale nwm czy zdążę, bo mam trening siatkówki ;)

    OdpowiedzUsuń